Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zwycięzców się nie sądzi

Treść

Gdyby kierować się zacytowaną w tytule maksymą, należałoby tylko skrzętnie zaksięgować na koncie Sandecji trzy punkty, zatrzeć w zadowoleniu ręce i oczekiwać na dalszy, równie korzystny rozwój wypadków. Samozadowolenie ma jednak to do siebie, że jest stanem przejściowym i najczęściej przeradza się we frustrację. By w jakiś sposób zminimalizować dręczące poczucie niedosytu, nie można uciec od wytknięcia triumfatorom kilku jawnych, aż kłujących w oczy niedoróbek.

Nie da się ukryć, że w meczu z Pogonią, przez 85 minut, zatem od momentu strzelenia jedynego, "złotego" gola, sądeczanie zagrali po prostu słabo. Kibice długo tolerowali kiepskie, czasem wręcz złe ich zagrania, by w finalnym efekcie poczęstować graczy gwizdami. Tę irytującą niemoc swych podopiecznych dostrzegł na szczęście trener Janusz Pawlik, który po meczu doszedł do jedynego słusznego wniosku, że wypada tylko, by w imieniu piłkarzy zwrócić się do przybyłych na stadion sympatyków futbolu o wyrozumiałość. Niniejszym spełniamy życzenie szkoleniowca, nie sądzę jednak, by od samych przeprosin miała wzrosnąć forma zawodników. I nie chodzi tu o umiejętności stricte piłkarskie, bo przecież przez zimę nie zapomnieli oni, na czym polega nowoczesny futbol. Nie idzie też o braki w boiskowej ambicji, bo i tej nie sposób graczom odmówić. Rzecz w tym, by wyzbyli się minimalizmu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że od momentu zdobycia gola, myśleli już wyłącznie o utrzymaniu do końcowego gwizdka sędziego satysfakcjonującego ich wyniku. I preferowanie tego zachowawczego futbolu omal nie przyniosło opłakanych skutków. Goście mogli wyrównać, a że tego nie uczynili, to już wyłącznie kwestia ich niefrasobliwości. Nie zawsze jednak przyjdzie graczom Sandecji potykać się z podobnymi nieudacznikami. Przed nimi Avia Świdnik. A później jedna Stal, druga Stal, trzecia Stal, Hutnik, Górnik, Kmita... Słowem, im głębiej w las, tym drzew zacznie przybywać.

Inna sprawa, że za kilka tygodni, może już nawet za tydzień, o stylu, w jakim punkty zostały w sobotę wywalczone, niewielu będzie pamiętać. A punktów z tabeli żadna ręka nie wymaże. Cieszmy się zatem z ostatniej zdobyczy, mając jednak świadomość, że na kolejnych rywali zaprezentowane onegdaj umiejętności z całą pewnością nie wystarczą. A i szczęście może się odwrócić...

Poza wszystkim: to stara prawda, że wartość drużyny ocenia się po tym, że potrafi wygrać, mimo słabszej dyspozycji. A Sandecja przecież wygrała. Wnioski pozostawiam Czytelnikom.

"Dziennik Polski" 2006-04-03

Autor: ab